- Jak ona wygląda?
153 - Nie jest taka ładna jak pani - chłopak wyjaśnił pośpiesznie, wciąż nie rozumiejąc całej sytuacji. Kimberly skinęła wolno. Nadal usiłowała poskładać to wszystko w jakąś sensowną całość. Co świadek powiedział o jej matce? Jej matka i tamten obcy mężczyzna przyjechali o dwudziestej drugiej eleganckim czerwonym samochodem. Sąsiadka twierdziła, że matki cały dzień nie było w domu. - Czy to była blondynka, czterdzieści pięć lat, szczupła, ładnie ubrana? - spytała. Chłopak zmarszczył czoło. - Nie. Żona Douga jest brunetką i teraz jest dość duża. Chyba będą mieli dziecko. - Och... - Jej matka z pewnością nie była tu poprzedniego wieczoru. Co oznaczało, że to rzeczywiście mogła być żona Douga. Może mówił prawdę. I może jest po prostu dobrym instruktorem, człowiekiem szczęśliwie żonatym, który spodziewa się swojego pierwszego dziecka... Dzień pierwszy. Już nie wiem, w co wierzyć. Dzień pierwszy. Boję się coraz bardziej. Dzień pierwszy... Mandy, tak mi przykro, że wcześniej nie wiedziałam, jakie było twoje życie. Kimberly wyszła. Na zewnątrz powietrze było czarne i ciężkie. Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Pomyślała, że chyba będzie burza. Quantico, Wirginia Quincy wyjechał z Quantico zaraz po dwudziestej drugiej. Wtedy pierwsze duże krople deszczu zaczęły rozpryskiwać się na szybie samochodu. Spojrzał na chmury, które kompletnie przesłoniły księżyc. Zaczął wiać silny wiatr. Zapowiadała się porządna staromodna burza. Skręcił w stronę autostrady I-95 w chwili, w której pierwsza błyskawica rozświetliła niebo. Już niedługo - powtarzał sobie. Już niedługo. Szefowi Quincy'ego, Everettowi nie spodobał się pomysł wyjazdu z miasta. Zażądał, żeby Quincy powiedział mu, gdzie i z kim będzie przebywał. Quincy myślał o nieco innym poziomie bezpieczeństwa, ale w końcu nie mógł powiedzieć własnemu szefowi, że mu nie ufa. Zwłaszcza że Everett starał się pomóc Quincy'emu ratować rodzinę i karierę. Obaj zrezygnowali, kiedy musieli. Żaden z nich nie był zadowolony. Jak zwykle w przypadku kompromisu. Quincy spakował laptopa. Do bagażnika włożył też pudło z aktami dawnych spraw. Nadal miał swój służbowy pistolet kaliber 10 mm, który zamierzał mieć przy sobie aż do gorzkiego końca. Nie czuł się gotowy, ale miał zamiar przygotować się bardzo dokładnie. 154 Już niedługo. Wiatr jeszcze się wzmógł. Drzewa pochylały się w gwałtownych podmuchach. Musiał zwolnić, ale nie zjechał z szosy. Była dwudziesta druga trzydzieści. Córka go potrzebowała. Już niedługo. W lusterku wstecznym obserwował zbliżające się światła. Dopadło go przeczucie nadchodzącej klęski. Motel 6, Wirginia Dwudziesta druga czterdzieści pięć. Rainie wyskoczyła z samochodu i skierowała się do wejścia do motelu. Deszcz lał jak z cebra i po czterech sekundach sprintu Rainie była cała przemoczona. Recepcjonista popatrzył na nią, kiedy wpadła z dworu, ociekając wodą. - Paskudna noc - skomentował. - Obrzydliwa - przyznała. Poszła korytarzem, czując dreszcze wywołane